Wyjście na zdjęcia na zachód słońca w Tatrach planowałam wielokrotnie. Tak się jednak składało, że w większości przypadków pogoda była pochmurna i deszczowa, więc szanse na światło po południu były bardzo nikłe. To będzie poniekąd kontynuacja wpisu związanego z wejściem na Świnicę. Tego dnia miałam naprawdę świetne warunki do fotografowania i skuszona tym zostałam w górach dłużej niż planowałam.
Będąc na Kasprowym Wierchu, początkowy plan zakładał zejście trasą pod kolejką do Kuźnic. Zrobiłam sobie dłuższy odpoczynek, siedziałam i piłam świeżo zaparzoną kawę. W głowie pojawiła się myśl, żeby zostać na zachód słońca w Tatrach. Teoretycznie miałam wszytko czego potrzebowałam, żeby zostać te kilka godzin dłużej. Zapas wody, batony, ciepłą herbatę i najważniejsze ciepłą odzież i czołówkę. Szybka kalkulacja i stwierdziłam, że idę na Kondracką Kopę i później, aż pod Giewont.
Trasa jest bardzo malownicza, cały czas prowadzi granią, która jest jednocześnie granicą polsko-słowacką. W zeszłym roku jesienią, szłam dokładnie tym samym szlakiem i nie mogłam się nadziwić, jakie te nasze Tatry są piękne. Do zachodu słońca miałam jeszcze 2 h, więc akurat żeby szybko przebiec tę trasę. Po drodze spotykałam pojedyncze osoby, kierujące się w przeciwna stronę. W połowie drogi dogoniła mnie jedna dziewczyna, która tak jak ja wybrała się by podziwiać zachód słońca w Tatrach (pozdrawiam!). Jej celem był jednak Ciemniak, więc po 30 min marszu, po wejściu na Kopę pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę.
Na Czerwonych Wierchach
Kondracka Kopa to pierwszy szczyt (licząc od Kasprowego) czerwonych Wierchów. Stąd można iść dalej na Małołączniak, Ciemniak i Krzesanicę albo w drugą stronę, pójść na Giewont lub wrócić do Kuźnic. Na Kopie byłam totalnie sama. Przyznam szczerze, że było to dość dziwne uczucie. Od razu pomyślałam, że trochę słabo, że będę sama po nocy schodzić, ale odwrotu juz nie było. Idąc w stronę Giewontu spotkałam stado kozic. One są niesamowite. Bardzo swobodnie czują się na swoim terenie. obserwowały mnie, ale jednak nie uciekały, tylko spokojnie skubał trawę.
Zachód słońca w Tatrach – magia światła
“There’s a sunrise and a sunset every single day, and they’re absolutely free. Don’t miss so many of them.”
– Jo Walton
Podobno najlepsze rzeczy w życiu są za darmo. Takie małe szczęścia, które wystarczy zauważyć. Jednym z takich momentów z pewnością są wschody i zachody słońca. Te drugie dużo łatwiej złapać, gdziekolwiek się jest. Wystarczy tylko chwila uwagi. Magiczne światło zachodzącego słońca zawsze wywołuje u mnie uśmiech. Jednak zachód słońca w Tatrach, czy w ogóle w górach, to już wyższy level. Uwielbiam jak miękkie światło otula szczyty, rysuje krawędzie, tworzy warstwy cieni. Moja dusza wtedy tańczy i śpiewa hehe. Chyba nie będę nic więcej pisać, zapraszam do oglądania.
To również może ciebie zainteresować:
Cudne zdjęcia i naprawdę piękna działalność. Jestem początkującym fotografem, a raczej na razie próbuje swoich sił. Uwielbiam Twoje zdjęcia, Twoje podejście do życia. Dajesz mi mnóstwo radości i nadziei. Świetna robota, dobrze że jesteś ! :))
Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć. Cieszę się, że mam takich czytelników jak ty! Każdy był kiedyś początkującym, trzeba robić dużo zdjęć, a efekty zaczną się w końcu pokazywać 🙂
trzymam kciuki, powodzenia 🙂